Budzący wiele kontrowersji program „Mieszkanie dla młodych” wywołał dyskusję na temat braku pomocy dla osób zainteresowanym mieszkaniami z rynku wtórnego, a także tych, którzy chcą stawiać domy. Ministerstwo zapowiada, że nie powiedziało ostatniego słowa i z pomocy finansowej być może skorzystają inwestorzy budujący własne nieruchomości.
Podczas jednej z konferencji wiceminister Piotr Styczeń powiedział, że resort transportu, budownictwa i gospodarki morskiej rozważa, w jaki sposób osoby budujące domy jednorodzinne mogłyby być dotowane z kieszeni państwa.
Jałowe zapowiedzi czy faktyczna pomoc?
Doniesienia o planowanych dotacjach mogą być jedynie próbą uspokojenia gorących dyskusji o ograniczeniach startującego za kilka miesięcy programu „Mieszkanie dla młodych”, który ma wspomóc nowe budownictwo i zwiększyć liczbę nowych inwestycji mieszkaniowych. Pojawiają się jednak głosy, że w ten sposób pominięci zostaną nie tylko właściciele mieszkań z rynku wtórnego, osoby budujące domy, inwestorzy nie korzystający z kredytu bankowego, ale także mieszkańcy małych miast.
Nowe inwestycje powstają i będą powstawać w dużych miastach lub w ich pobliżu. Deweloperzy rzadko decydują się na inwestycje w małych miejscowościach, ponieważ można przewidzieć, że zainteresowanie nowymi mieszkaniami nie byłoby na tyle duże, jak chciałby tego ich pierwotny właściciel. Inaczej jest jednak z rynkiem mieszkań używanych i domami – to te nieruchomości budzą zainteresowanie młodych ludzi, mieszkających poza dużymi miastami.
„Mieszkanie dla młodych” z miasta
Wracając do nowego programu, oprócz niewielu inwestycji deweloperskich, powstających na terenach mniejszych miejscowości, kolejną przeszkodą są limity cenowe mieszkań, które mogą być objęte programem. Wspominając poprzednika MDM – „Rodzinę na swoim”, limity cenowe określone na województwo i na miasto wojewódzkie znacznie ograniczały wybór nieruchomości, ponieważ wiele z oferowanych na rynku przekraczało kwoty narzucone przez Bank Gospodarstwa Krajowego. Z limitami radzili sobie deweloperzy sprzedający mieszkania w dużych miastach – mając kilkadziesiąt mieszkań w jednej inwestycji, różnicowali cenę tak, by te spełniające warunki metrażowe, dodatkowo odpowiadały założeniom cenowym. W większym mieście deweloperzy mogą sobie pozwolić na elastyczne podejście do kwestii ceny, ponieważ o zakupie mieszkania myśli dużo więcej osób, niż w przypadku mieszkańców wsi czy miasteczek. Dlatego patrząc na tych drugich, bardziej sprawdziłaby się pomoc dla budujących domy, zakładających rodziny, kupujących dużo tańsze działki budowlane niż w przypadku tych otaczających aglomeracje. Póki co dotacje kierowane są do wybranych grup, a budujący domu muszą sobie radzić sami.
Hanna Hylińska
Redaktor Bankier.pl