Za pół roku zmieni się sposób udzielania kredytów
hipotecznych. Kto nie ma kilkudziesięciu tysięcy złotych oszczędności,
ten nie będzie mógł zbudować domu za pieniądze banku.
Wszystko
za sprawą Rekomendacji S – regulacji zaostrzającej kryteria
przyznawania kredytów hipotecznych. Autorem zmian jest Komisja Nadzoru
Finansowego, według której kredyty otrzymują nie zawsze ci, których na
niego stać.
Nie ma wkładu własnego – nie ma kredytu
Zmiany
mają wejść w życie 1 stycznia 2014 roku i obejmą wszystkie osoby,
starające się o kredyt na zakup lub budowę nieruchomości. Przyszli
kredytobiorcy będą musieli przedstawić wkład własny w postaci minimum 5
proc. wartości nieruchomości. W praktyce oznacza to, że osoba
pożyczająca 350 tysięcy złotych, musi posiadać 17500 tys. zł własnych
środków.
Obecnie nietrudno znaleźć bank, który udzieli kredytu hipotecznego na 100 proc. wartości nieruchomości, czyli nie będzie wymagał od klienta żadnego wkładu własnego. Od nowego roku pozostaną jedynie instytucje, które zastosują się przynajmniej do minimalnego progu określonego przez Komisję Nadzoru Finansowego, czyli 5 proc. wartości nieruchomości
Warto pamiętać, że jeżeli przyszły inwestor posiada działkę, na której zamierza postawić dom, ona także liczona będzie jako wkład własny. W efekcie nie tylko pieniądz, a także ziemia pomoże sprostać nowym wymogom.
Kilka miesięcy na zastanowienie
Do czasu wejścia w życie nowej rekomendacji osoby poważnie myślące o wzięciu kredytu, powinny zadać sobie pytanie – czy podjąć decyzją do końca roku, czy nie spieszyć się i traktować zmianę jako jeden z etapów przyznania kredytu? Odpowiedź jest prostsza dla osób nie mających problemu z wkładem własnym. Inaczej jednak w przypadku tych, których oszczędności wystarczą najwyżej na pokrycie prowizji dla banku, ubezpieczenia na życie czy ubezpieczenia pomostowego.
Rekomendacja S ma oczywiście wiele racji. Osoby, których na kredyt nie stać, przeceniające swoje możliwości finansowe i zaciągające wieloletnie zobowiązanie, z którym mogą sobie nie poradzić, nie wezmą kredytu i nie dołączą do grupy kredytobiorców niespłacających swoich zobowiązań.
Inaczej jednak, jeśli rata kredytu jest dostosowana do comiesięcznego wynagrodzenia i klient zadłuża się z głową. W takim przypadku osoby mogące mieć problem ze sprostaniem nowym zasadom, powinni rozważyć podpisanie umowy kredytowej jeszcze w 2013 roku.
Hanna Hylińska,
Redaktor Bankier.pl